piątek, 16 stycznia 2015

DROGA PRZEZ MĘKĘ - DROGĄ DO SUKCESU



Jakie to szczęście że, rok 2014 już się skończył i mamy połowę stycznia. Dlaczego moja radości jest tak ogromna? Już Wam opowiadam.
Dokładnie rok temu o tej porze zmagałam się z ciężką anginą i zapaleniem płuc. Co poskutkowało chodzeniem od lekarza do lekarza gdzie połowa miała mnie gdzieś, nikt (poza 3 doktorkami) nie poznał się na chorobie. Efekt: 3 miesiące anginy, duszności, i gorączki. Na sam koniec wylądowałam w szpitalu po wybraniu stu tabletek z antybiotykiem. Rekonwalescencja trwała pół roku. 
Myślicie ze to straszny początek roku, później było tylko gorzej.
Po 2 miesiącach odzyskiwania "oddechu" zapisałam się na siłownię. Plan był ambitny, karnet wykupiony, treningi personalne również. Efekt: koleżanki schudły dobrze ponad 10 kg, a ja 1 kg. ( silna wola się kłania). 
Idźmy dalej.
Gdy ustaliłam urlop w pracy z mężem wybraliśmy się na wakacje. Jechać 500 km 12 h bez rezerwacji noclegu tuż przed długim weekendem, to chyba my tylko potrafimy. 
Dzięki mojej mamie ( dziękuję Ci mamo) znaleźliśmy nocleg. Godzinę płakałam ze szczęścia. Chociaż perspektywa spania w samochodzie nie była aż taka zła. Urlop się skończył, wróciłam do pracy. W pracy jak to w pracy, dzień za dniem leciał.
Nadszedł koniec października. Informacja że, mamy miesięczny przymusowy urlop. Miesiąc zamienił się w 3 miesiące. Z perspektywy czasu koniec roku obfitował w 2 dobre wiadomości. Jeszcze 45 dni temu utratę pracy uważałam za coś strasznego, bo jak to ja bez pracy. Bóg czuwa. Uchroniło mnie to przed totalnym wypaleniem zawodowym. Drugą dobrą wiadomością było szczęśliwe rozwiązanie mojej siostry. Tym sposobem zostałam najprawdziwszą ciocią, a Meliska jest najcudowniejszym dzieckiem na świecie.
Całego roku nie da się opisać w paru zdaniach, bo przygód, wydarzeń i przejść jest cała masa. Ale czy jestem gotowa Wam o tym powiedzieć? Chyba nie, jeszcze nie teraz, może za jakiś czas.
Po co Wam to wszystko piszę?
Mieliście kiedyś takie uczucie, że wskakujecie na właściwe tory, że idealnie dopasowaliście buty do anatomicznego kształtu swojej stopy? Macie odczucie że to jest to, a nie że Wam się tylko wydaje że to właściwa droga, odpowiednia?
Jednak po jakimś czasie okazywało się kolejnym bagnem? 
Zaczyna się wreszcie wszystko układać. Widzicie przed sobą prostą długą drogę, choć w świadomości są zakręty, zaczynacie rozumieć pewne kwestie i dojrzewacie do pewnych decyzji.
Otóż to!!! To jest ten moment w moim życiu, kiedy wiem że przez rok 2015 pójdę jak przecinak, bogatsza o bagaż doświadczeń.


I dalej siedząc w domu bez pracy, wystarczyło że zdarzy się kilka, dosłownie kilka - dla obcych małych rzeczy - dla mnie wielkich, na tyle WIELKICH iż dzisiaj jestem na długiej, prostej drodze. Pełna swojego chorego optymizmu, ufności i wiary.
Mam nadzieję że, za jakiś czas opiszę Wam te wielkie rzeczy. Bo wszystko zaczyna się układać jak puzzle, w jeden spójny wielki obrazek z tysiąca kawałków. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz